Recenzja filmu

Jednym głosem (2022)
Maria Schrader
Carey Mulligan
Zoe Kazan

HERstory

"Jednym głosem" bezsprzecznie wpisuje się w gatunek kina dziennikarskiego. Wyobraźcie sobie zgrabną syntezę "Spotlight" (2015), "Czwartej władzy" (2017) i serialu "Na cały głos" (2019), w której
HERstory
źródło: Materiały prasowe
"Gdyby wszystkie kobiety, które były molestowane lub napastowane seksualnie, napisały w swoim statusie JA TEŻ, być może moglibyśmy uświadomić ludziom skalę problemu", zachęcała w 2017 na Twitterze aktorka Alyssa Milano, która przyczyniła się do popularyzacji hasła MEE TOO. Te krótkie dwa słowa wyrażające kobiecą solidarność i zrozumienie przybrały rolę akceleratora zmian oraz społecznego wariografu, dzięki któremu prawda o latach przewinień wreszcie wypłynęła na powierzchnię. Ruch #metoo na stałe zapisał się na kartach długiej historii walki kobiet o emancypację i równe traktowanie. To mentalny game changer w mówieniu głośno o seksualnych przestępcach w środowiskach pracy w Hollywood i nie tylko. "Jednym głosem" to natomiast filmowe świadectwo solidnej dziennikarskiej roboty, jaką wykonały Megan Twohey (Carey Mulligan) i Jodie Kantor (Zoe Kazan) z "New York Timesa", by odebrać głos wpływowym oprawcom i oddać go żyjącym w lęku i traumie ofiarom.

"Jednym głosem" bezsprzecznie wpisuje się w gatunek kina dziennikarskiego. Wyobraźcie sobie zgrabną syntezę "Spotlight" (2015), "Czwartej władzy" (2017) i serialu "Na cały głos" (2019), w której pierwsze skrzypce grają kobiety: nieustępliwe dziennikarki w pogoni za prawdą, młode i ambitne dziewczyny u progu kariery w branży filmowej oraz wszystkie te, które zostały skrzywdzone w toksycznym środowisku. Nie brakuje tu dobrze znanych i sugestywnych obrazów z pracy każdego reportera, mających łopatologicznie wytłumaczyć odbiorcom, na czym polega praca dziennikarza. Jesteśmy świadkami, jak Megan i Jodie żmudnie zbierają poszlaki w sprawie przestępstw seksualnych popełnionych przez Harveya Weinsteina. Mimo licznych przeciwności nie zamierzają się poddać. Dziesiątki zatrzaskiwanych im przed nosem drzwi, setki nieodczytanych maili i nieodebranych telefonów oraz ciągła niepewność, czy publikacja artykułu przyniesie spodziewany rozgłos, to żadna nowość – tak dla dziennikarek, jak i obeznanych z gatunkiem widzów. 



Filmy ilustrujące żmudne dziennikarskie śledztwa nierzadko tracą narracyjne tempo i zamiast wciągającej opowieści fundują widzom nużące redakcyjne sprawozdanie. Mimo że "Jednym głosem" można określić mianem filmu-raportu, a jego scenariuszową strukturę uznać za klasyczną i przewidywalną, reżyserka Maria Schrader nie pozwala, by spotkało to jej obraz. W historii pełnej wielu anonimowych nazwisk głośno wybrzmiewają przede wszystkim głosy głównych bohaterek – Megan i Jodie, które Schrader i Rebecca Lenkiewicz przedstawiają nie tylko w rolach zorganizowanych i skupionych profesjonalistek, ale również jako oddane opiekuńcze matki oraz po prostu borykające się ze swoimi problemami kobiety. Cierpiąca na depresję poporodową pracoholiczka Twohey czy traktująca temat molestowań Weinsteina bardzo osobiście wrażliwa Kantor to równorzędne i pełnoprawne protagonistki "Jednym głosem", z którymi może się utożsamić każdy z nas. Carey Mulligan i Zoe Kazan świetnie uzupełniają się na ekranie, zwłaszcza w scenach, gdy charyzma Megan i nieugiętość Jodie razem tworzą piekielnie skuteczny duet charakterów.

Podobny zabieg Schrader i Lenkiewicz stosują w kreacji żeńskich postaci drugoplanowych, starając się każdej z nich dać szansę na samodzielne opowiedzenie swojej historii. Molestowane oraz mobbingowane aktorki i pracowniczki Miramaxu nie są tu sprowadzone jedynie do ról ofiar. W optyce twórczyń to przede wszystkim ambitne i pełne nadziei kobiety, których czekała obiecująca przyszłość w świecie filmu. Słyszymy o ich dawnych marzeniach, lękach i drodze, którą musiały przebyć, by wyzbyć się koszmarów przeszłości. Kontekst zostaje tu wzbogacony działającymi na wyobraźnię retrospekcjami. Choć można je uznać za potęgujące wzruszenie tanie chwyty, znakomicie wpasowują się w strukturę i wizualną estetykę filmu.



Bez społecznej solidarności próżno oczekiwać zmian – wręcz krzyczy przesłanie "Jednym głosem". Film Schrader to zarazem świadectwo kobiecego wsparcia i determinacji, a także treściwy obraz feministycznej rewolucji, za jaką można uznać ruch #metoo. Mimo "encyklopedycznego" charakteru obrazu, "Jednym głosem" nie można odmówić przemyślanej gry na emocjach. Im bliżej terminu ostatecznej publikacji artykułu bohaterek, tym bardziej atmosfera się zagęszcza. Grupka skupionych i zestresowanych dziennikarzy dokonujących ostatniej korekty tekstu i czekających na finałowe polecenie "opublikuj" to symboliczne zwieńczenie dziennikarskiej misji Megan oraz Judy: najbardziej przewidywalna, lecz dramaturgicznie potrzebna scena w produkcji. Film wzrusza jednak najmocniej w tych prozaicznych i pozornie niedostrzegalnych momentach, takich jak ujęcia kilku przypadkowych, porozumiewawczych spojrzeń kobiet w metrze czy na ulicy. Okazuje się, że gnająca do pracy dziennikarka i zatroskana dziećmi matka rozumieją się bez słów. Subtelny uśmiech i delikatne skinienie głowy wystarczą, by wyrazić kobiecą solidarność.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones